"Chwytaj dzień na nowo!" - rozmowa z radomianinem Szymonem Wydrą

Od 21 lat co roku w Radomiu odbywa się Turniej Śpiewających Poezję. Maj 2014 - trwa kolejny z nich. Zachodzimy do radomskiej Łaźni, gdzie trwa próba przed wieczornym recitalem. Na scenie nie kto inny, lecz Szymon Wydra - radomianin, którego zna cała Polska. Gdzie przyszło nam szukać korzeni rockmana? Ano, znaleźliśmy je właśnie w tej sali...
Z Szymonem Wydrą o poezji śpiewanej, jego drodze muzycznej i naszym mieście rozmawiała Karolina Mroczek.
K.M.: To prawda, że to tu - na Turnieju Śpiewających Poezję w radomskiej Łaźni - wszystko się zaczęło?
Sz. W: Muszę przyznać, że jest to jedno z takich miejsc i jeden z takich festiwali, gdzie rozpoczęła się nasza poważna droga muzyczna z Carpe Diem. Zespół założyłem w 1992 roku, czyli we wrześniu br. będziemy mieli 22 lata. Jesteśmy prawie rówieśnikami z Turniejem Śpiewających Poezję. Zaczynaliśmy razem; razem się to wszystko rodziło i razem dorastaliśmy. Ten festiwal dał nam jedną z głównych nagród, co dało nam wiarę w siebie i zdopingowało do dalszej pracy. Potem ruszyliśmy w Polskę. Zdobyliśmy kilka ciekawych i bardzo ważnych nagród ze stylistyki poezji śpiewanej.
K.M.: Czy długą drogę trzeba przebyć od poezji śpiewanej do muzyki rockowej? Jak się ma dzisiaj poezja śpiewana?
Sz. W.: Wraz z zespołem Carpe Diem zaczynaliśmy jako muzycy poezji śpiewanej. Na początku naszej drogi muzycznej wykonywaliśmy piosenkę literacką w czystej postaci. Później ewoluowało to w stronę muzyki rockowej. Poezja śpiewana była bardzo popularna w latach 90., ale to samo chyba można powiedzieć o muzyce rockowej. Ona również miała się dużo lepiej na przełomie lat 80. i 90. niż dzisiaj. Teraz wypiera ją disco polo, które wróciło ze zdwojoną siłą na rynek muzyczny. Być może niedługo też muzyka rockowa będzie niszowa. Uważam, że nie wolno ulegać panującym modom na siłę. Trzeba robić swoje, bo fani zawiedliby się na nas, gdybyśmy zdradzili to, co nam w duszy gra. I tak samo wszyscy zajmujący się obecnie poezją śpiewaną powinni robić to dalej. Dzisiaj może i mamy czas na hip-hop i disco polo, ale to tylko kwestia czasów. Róbmy swoje, nie poddawajmy się! Mówię to jako muzyk rockowy i jako były muzyk poezji śpiewanej. Szanujmy takie festiwale i ludzi, którzy się tym zajmują i ciągle w to wierzą. Pani Beata Drozdowska (dyrektor RKŚT Łaźnia i Galeria przyp. red.) i cała ekipa "Łaźni" to fantastyczni ludzie. Należy się im pokłonić za to, że nie poddają się w tych - jakże trudnych dla poezji - szaroburych czasach.
K.M.: Mimo tego, że mówisz o sobie "były muzyk poezji śpiewanej", w tym roku wracasz na festiwal. Kiedyś w roli uczestnika, dzisiaj artysty z pokaźnym, autorskim dorobkiem artystycznym...
Sz. W.: Pani Beata złożyła taką prośbę na nasze ręce. Zgodziliśmy się, bo jesteśmy sentymentalni. Od 15 lat nie gramy już poezji śpiewanej, więc pewnie są od nas lepsi ci, którzy na co dzień imają się tej stylistyki muzycznej. Ze względu na tak długą przerwę jest to dla mnie stres i wyzwanie, ale lubię wracać do korzeni. Nigdy się ich nie wstydziłem i nigdy też nie wypierałem się ani Radomia - naszego kochanego miasta - ani tego festiwalu. Koncert (recital Szymona Wydry i Zbigniewa Suskiego, impreza towarzysząca OTŚP - przyp. red.) nie jest stricte poetycki. To zarówno przypomnienie korzeni, jak i przegląd polskiej muzyki rozrywkowej, w tym również naszych przebojów. Muzyk musi być naturalny. Wykonywanie poezji śpiewanej, tak jak 15 lat temu, nie byłoby już dla mnie naturalne.
K.M.: Czy poezja śpiewana może być trampoliną do sukcesu?
Sz. W.: Dla każdego sukces to coś innego. Najważniejsze jest to, żeby się spełniać i realizować, żeby uzewnętrzniać swoje talenty. Takie festiwale, jak ten w Radomiu pomagają młodym wykonawcom. I wcale nie chodzi o to, żeby zrobić karierę na siłę. Kariera kojarzy się z jakimś populistycznym, masowym zjawiskiem, a w życiu są też inne wartości.
K. M.: Czy recital w Łaźni to jednorazowy występ, czy może początek jakiegoś większego projektu?
Sz. W.: Nie, absolutnie nie. Jesteśmy zespołem Carpe Diem. Scena w radomskiej Łaźni zrobiła się dla nas technicznie za mała. W tym momencie nasz standardowy koncert byłby za głośny na tę przepiękną salę. Pod tym względem możemy powiedzieć, że to zupełnie ekskluzywny koncert. W takim wydaniu można zobaczyć nas bardzo, bardzo rzadko. Bardzo cenię sobie takie występy. Dzięki nim możemy zajrzeć w takie dźwięki, których już nie gramy od dawna.
K.M.: Co się w takim razie aktualnie dzieje u Szymona Wydry?
Sz. W.: Bardzo dużo się u nas dzieje. Piąty album ma swoją premierę 13 maja. Nosi nazwę "V ELEMENT" i mamy dziką nadzieję, że stanie się on ważnym elementem w muzycznym życiu naszych słuchaczy. Czekaliśmy na nią 4 lata, ale zawsze twierdziłem, że my nie pracujemy w fabryce. Płyty wydaje się nie po to, by na siłę o sobie przypominać. Płyty wydaje się wtedy, kiedy ma się coś ludziom do powiedzenia.
K.M.: Czego możemy spodziewać się po tej płycie?
Sz. W.: To jest najlepsze Carpe Diem, na jakie nas teraz stać. To wynik lat naszej pracy, naszej przyjaźni, naszego wspólnego uczenia się muzyki pod jednym niebem i dachem. Wreszcie wybudowaliśmy sobie własne studio muzyczne; jest zatem ogromny komfort pracy. Zawsze o tym marzyliśmy! Mamy nadzieję, że to odczujecie na tej najnowszej płycie. Znajdą się na niej utwory w naszym stylu - będą gitary z pazurem, ale i liryczne piosenki. Mam nadzieję, że teksty przypadną ludziom do gustu. Ale przede wszystkim marzę o tym, by ludzie znaleźli w nich nie coś dla siebie, ale po prostu - siebie. Podczas tworzenia tekstów przyświecała nam idea, żeby nie pisać o sobie, ale pisać o Was. To Wy jesteście inspiracją tej płyty, to Wy jesteście jej autorami. My jesteśmy tylko obserwatorami, którzy potem to wszystko zamienili w dźwięki i teksty. Mam nadzieję, że znajdziecie siebie na tej płycie.
K. M.: W jaki sposób tworzy Szymon Wydra?
Sz. W.: Mnie melodie się po prostu śnią... Mam tak, że rano wstaję i jestem zmęczony melodiami. Tak powstało kilka naszych dużych przebojów mojego autorstwa np. "Gdzie jesteś dziś", "Jak ja jej to powiem", czy "Całe życie grasz". Przyśniły mi się te melodie. Biorę rano gitarę i szybko je gram, żeby usłyszeć na żywo dźwięki. I wtedy melodie zaczynają mi o czymś mówić, coś opowiadać. Przypominam sobie te historie, które zobaczyłem wśród ludzi. Tekst jest końcowym etapem opisuję to wszystko, co zobaczyłem.
K.M.: Aktywnie uczestniczysz w życiu kulturalnym Radomia. Teraz Turniej Śpiewających Poezję, niedawno Festiwal Majki Jeżowskiej, gdzie byłeś jurorem. Jak oceniasz umiejętności młodych radomian?
Sz. W.: Cieszy mnie, że dzieci z naszego miasta są umuzykalnione. Bywam też jurorem na rockowych festiwalach w Polsce i śmiem twierdzić, że jesteśmy umuzykalnionym narodem. Tak naprawdę trzeba się tylko otworzyć. Niestety polskie rozgłośnie radiowe są trochę zamknięte na nowości. I to wielka szkoda, bo jest w czym wybierać. Z Carpe Diem jeździmy po Polsce od tylu lat i mamy różne suporty - zespoły, które grają przed nami są zwykle z danego miasta. Często mają naprawdę fantastyczną twórczość, a my ich nie znamy. Ubolewam nad tym, że nie ma w muzyce tzw. łowcy talentów, tak jak to jest w piłce nożnej. Na takich festiwalach, konkursach powinien być człowiek, który zająłby się wyławianiem perełek i talentów, a potem poprowadzeniem ich dalej - ku ludziom, realizacji, popularności. Tak niestety w muzyce nie jest, a w piłce nożnej - a jakże! Ale tam są zupełnie inne pieniądze...
K.M.: Powiedziałeś: Radom nasze kochane miasto. Co cenisz w nim najbardziej?
Sz. W.: Dla mnie miasto to nie są budynki, ale ludzie. Bardzo cenię, że tu jest bardzo dużo mądrych i doświadczonych życiowo ludzi. Los nie oszczędzał naszego miasta, a jednak wiara w lepsze jutro nie umarła. Mimo, że swego czasu było tu ciężko wszystkim bez wyjątku, pozostało trochę optymistów. Ja też się do nich zaliczam. Wystarczy spojrzeć na naszą nazwę - chwytaj dzień! Kocham Radom m.in. właśnie za mądrych ludzi, którzy nie poddają się i pomagają sobie. Zawsze można liczyć na radomian. Ja się nigdy nie zawiodłem, jestem dumny z tego, że tutaj mieszkam i jest mi tu bardzo dobrze!
K.M.: W takim razie życzę mądrych ludzi na Twojej drodze, mądrych słuchaczy
i z niecierpliwością czekamy na "V ELEMENT", którego premiera 13 maja 2014. Dziękuję za rozmowę.
Szymon Wydra & Carpe Diem przesyła naszym czytelnikom - Coolturalnym Radomianom najserdeczniejsze pozdrowienia!
Karolina Mroczek