Ósemka na żądanie - w poszukiwaniu "Horyzontu wolności" w radomskim Areszcie Śledczym [ZDJĘCIA]
![Ósemka na żądanie - w poszukiwaniu "Horyzontu wolności" w radomskim Areszcie Śledczym [ZDJĘCIA]](/media/cache/95/ec/95ecbc77f9063b84aff3b8eada127b52.jpg)
Do Aresztu Śledczego w Radomiu można dojechać tylko jedną linią komunikacji miejskiej. Z "ósemki" przy ulicy Wolanowskiej "na żądanie" wychodzi Jowita, dwudziestokilkuletnia dziewczyna z dzieckiem. Pchając wózek, próbuje utrzymać szary pakuneczek. Podąża w stronę rozległego budynku na przedmieściach Radomia. Wraca zanim autobus zdąży dojechać do ostaniego przystanku linii numer osiem.
- Pani ma okulary, tak? - wykrzywia twarz w uśmiechu do, najwyżej dwuletniego, synka. - Pani też z paczką? - rzuca w końcu w moim kierunku. Dziecko upuszcza smoczek prosto w brudny piach na betonie przystanku. - Zabrali mi go zanim syn się urodził. Widział go tylko raz. Ślub braliśmy za kratami. Ceremonia trwała 15 minut. Nikt tego nie zrozumie, dopóki sam nie będzie miał tam kogoś - dziewczyna podnosi smoczek i ukradkiem ociera łzę.
Środa, 23 października 2013. O umówionej porze wchodzimy z grupą dziennikarzy do Aresztu Śledczego w Radomiu. Szarymi korytarzami przez kilkanaście mosiężnych drzwi przeprowadza nas uprawniony funkcjonariusz. Obecnie przebywa tam około 1200 osadzonych. Wśród nich Janusz skazany na karę 25 lat pozbawienia wolności.
- Większość z nas przebywa dwadzieścia trzy godziny w celi. Spaceru jest tylko godzina - opowiada o swojej codzienności w więziennych murach. O to, by wyrwać tę godzinę z szarości i przygnębienia walczą artyści na czele z prof. Zbigniewem Bajkiem. W radomskim areszcie realizują projekt artystyczny pod nazwą "Horyzont wolności". Biorący w nim udział realizują swój autorski pomysł w jednym z 22 osobnych pomieszczeń spacerniaków Aresztu Śledczego w Radomiu. - To było miejsce absolutnie przerażające. Wśród artystów są studenci, doktoranci, profesorowie najczęściej z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, ale też zaproszeni przeze mnie goście. Boksy są już zrealizowane albo jeszcze w trakcie realizacji. Każdy z nich ma swój charakter. To jest spotkanie z żywymi, często szczególnie doświadczonymi, ludźmi. Mam poczucie, że nie tylko dużo wynoszę z tych spotkań, ale też dużo daję. Jestem przekonany, że wszystko jest lepsze niż te potworne betonowe mury, które zastaliśmy. Z resztą osadzeni to potwierdzają. Oczywiście zawsze znajdą się w takim towarzystwie tacy, którzy powiedzą "nie, bo nie". Ale nawet takie reakcje są cenniejsze niż żadne - obszernie komentuje prof. Zbigniew Bajek.
- Pod celą jest naprawdę ciężko. Człowiek siedzi no i myśli. Tu jest taka odskocznia od tego. Coś się robi po prostu - mówi Łukasz z trzyletnim wyrokiem pozbawienia wolności.
Artyści angażują do pomocy osadzonych. W radomskim więzieniu pozostawiono dwa szare spacerniaki w pierwotnym kształcie. Podobno ku przestrodze. Dyrektor Aresztu ma nadzieję, że osadzeni nie będą niszczyć malunków. Życie w celi jest rygorystyczne. Więźniowie siedzą w zamknięciu, wszystko robią na komendę. - Potem przychodzą tutaj. Chodzą w kółko. Nic się nie dzieje ani w ciele ani w umyśle. I tak wiele miesięcy, takich samych dni i czynności zgodnie z regulaminem oraz porządkiem wewnętrznym. W którymś momencie pomyśleliśmy, że jeżeli oni nie mogą iść do kultury, to może odrobinę tej kultury pojawiłoby się tutaj... Jeśli osadzeni nawet nie zrozumieją jej, przynajmniej porozmawiają ze sobą, zastanowią się, co jest namalowane na tej ścianie. Nie pomyślałem, że ten pomysł się tak rozszerzy, że trafi do "Elektrowni", ASP i do Czech - opowiada dyrektor Aresztu Śledczego w Radomiu, ppłk Sławomir Grzyb.
Jakie to uczucie być ciągle obserwowanym przez więzienny wizjer? Gdy Janusz wchodzi do jednego z boksów spacerniaka, widzi mnóstwo twarzy. Patrzą one na niego z betonowych ścian. Są jednakowe, a jednak każda z nich wydaje się inna. - Widzę w tych twarzach może nawet skazańców. Jeszcze nie myślałem o tym wszystkim - Janusz spuszcza głowę.
Spacerniak z twarzami jest autorskim pomysłem profesora. - Motyw tego łba to jest mój portret, kiedy byłem statystą w filmie "Lista Schindlera". Tak się złożyło, że grałem tam Żyda. Na potrzeby filmu musiałem ściąć włosy i zarost. Jak się zobaczyłem, byłem sobie kompletnie obcy. To uczucie wróciło do mnie po kilku latach. Postanowiłem, że wykorzystam ten wizerunek, gdy realizowałem projekt z dziećmi. One oswajały te portrety. To samo chcę zrobić z osadzonymi. Będą mieli narzędziami i możliwość, by je zmienić - zdradza prof. Bajek.
- Spokojniejszy osadzony to i praca łatwiejsza. Jeśli chociaż mała część z tej kultury przedstawionej na betonie dotrze do nich w formie resocjalizacji, będzie to dla nas wielki sukces - podsumował dyrektor AŚ, ppłk Sławomir Grzyb.
Wolni ludzie mają możliwość poszerzania swoich horyzontów, ale wciąż zbyt wolno pomagają tym, którzy je sobie zawęzili do ramy więziennych krat. W radomskim Areszcie Śledczym szare mury nabierają barw. Artyści wchodzą do spacerniaków, przynosząc sztukę i człowieczeństwo tym, którzy potrzebują tego najbardziej. Tym, na których zwykle ktoś jeszcze czeka po tej drugiej stronie...
- Zazdroszczę Pani. Też chciałabym tam wejść i zobaczyć, jak "Mój" żyje. Dziennikarstwo to musi być ciekawy zawód. Może też kiedyś o nim pomyślę... - mówi Jowita, wsiadąjąc do powrotnej już "ósemki na żądanie".
____________________
Autorem i koordynatorem wielu projektów więziennych jest prof. Zbigniew Bajek. Projekt "Horyzont wolności" realizuje we współpracy z Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej "Elektrownia" w Radomiu.
Z podziękowaniami za zaproszenie i prezentację działań artystycznych w Areszcie Śledczym,
Karolina Mroczek