„American Zero, South African Hero”- czyli amerykański sen po latach w Kinie Konesera w Radomiu!

W nieprzyzwoicie fantastycznej oprawie muzycznej odbyło się kolejne spotkanie z cyklu Kino Konesera. We czwartek, 2 maja, zebrani miłośnicy sztuki kinowej mieli okazję obejrzeć film pt.:" Sugar Man", tegorocznego zdobywcę Oscara.
"Kiedy deszcz pił szampana"- schizofrenia zewnętrzna?
Fenomen muzyczny na skalę światową, który w latach 60. wieczorami grywał w małych knajpkach i barach, a po wydaniu płyty sprzedał w Stanach Zjednoczonych około sześciu egzemplarzy to właśnie Sixto Rodriguez, tytułowy Sugar Man. Całymi dniami ciężko pracował fizycznie, a tymczasem, zupełnie tego nieświadom, bił rekordy popularności na innych kontynentach. W RPA stał się symbolem walki z apartheidem. Legenda głosiła, że popełnił samobójstwo na scenie podczas nieudanego koncertu. Film w reżyserii Malika Bendjelloula pokazuje, że warto dążyć do poznania prawdy, a rzeczywistość może niejednokrotnie zaskoczyć. Parafrazując słynne zawołanie o Presleyu, aż chciałoby się zakrzyknąć: Rodriguez żyje! Jednak w kontekście filmu Sugar Man, nabiera ono wielowymiarowego znaczenia.
Życie nie na dokument
Jak to możliwe, że tak nieprawdopodobna historia wydarzyła się naprawdę? Ci, którzy żałują, że realizatorzy nie ubrali jej w film fabularny powinni zastanowić się, czy w takim przypadku można byłoby uwierzyć w autentyczność przedstawianych wydarzeń? Pewnie zarzucano by im fikcję na potrzeby filmu. Tymczasem zaserwowali nam świetnie zrealizowany dokument, jakich niestety mało w kinematografii. Poszukiwania dziennikarzy muzycznych oraz wielu ludzi spragnionych prawdy o artyście, liczne fotografie, choć zaskakują, przekonują odbiorcę. Sam proces myślenia i odkopywania kolejnych faktów angażuje widza; zmusza go do ich analizowania i prowadzenia indywidualnego śledztwa we własnej podświadomości. Film docenili krytycy, zebrał nagrody na festiwalach: Sundance, w Nowym Jorku, Los Angeles, Melbourne, a także Oslo, Moskwie czy Amsterdamie.
Jakikolwiek sposób skomentowania tego filmu wymaga ogromnego wyczucia i ostrożności. Tu nawet jedno słowo może powiedzieć zbyt wiele. Dokument sam się broni, sam urzeka swoją historią, a muzyka mówi wszystko, co nie może być powiedziane. A przy tym wszystkich jeszcze przysparza artystycznych uniesień i nastraja optymistycznie.
Takie dokumenty uwielbiam i polecam!
Karolina Mroczek