N A S Z   P A R T N E R

Co nieco o kobiecej histerii...

29.03.2012
|
Co nieco o kobiecej histerii...

28.03.2012 w radomskim Heliosie zorganizowano kolejne Kino Kobiet. Było bardzo sympatycznie. Wieczór dla pań i tylko pań, po degustacji wiosennej kuchni i profesjonalnym pokazie mody zwieńczyła projekcja filmu pt.: "Histeria. Romantyczna historia wibratora " (reż. Tanya Wexler)

Co nieco o kobiecej "Histerii..."

Autentyczna historia wynalezienia słynnej zabawki dla dorosłych sugeruje dość lubieżny charakter fabuły filmu. Erotyczny podtekst w jego zapowiedzi zdaje się być aktem desperacji ze strony twórców. Tymczasem...

Zatapiasz się w atmosferze epoki wiktoriańskiej i obowiązujących w niej konwenansów społecznych. Wielka Brytania znajduje się właśnie u szczytu potęgi imperialnej. Rozpoczyna się walka o równe prawa kobiet, docenienie ich w życiu publicznym, zauważenie ich potrzeb - nawet tych najgłębiej skrywanych...

Poznajesz ludzi tamtej epoki, ich pragnienia - jakże bliskie naszym mimo upływu lat. Spotykasz doktora Roberta Dalrymple'a, jego wymagające pacjentki, córki - spokojną, ułożoną Emily (Felicity Jones) oraz jej przeciwieństwo - dynamiczną, walczącą z wiktoriańskim patriarchatem, niezwykle odważną i czułą na ludzką krzywdę Charlotte (Maggie Gyllenhaal), ambitnego, młodego lekarza Mortimera (Hugh Dancy) i ekscentrycznego, dystygowanego wynalazcę Edmunda (Rupert Everett).

Przyglądasz się pięknym kostiumom, wyszukanej aranżacji wnętrz, dawnej architekturze, zieleni parków. Wsłuchujesz się w dźwięki muzyki Chopina, wykwintne dialogi, zdobione wyrafinowanym, angielskim akcentem. Już dawno nie słyszałam tak pięknej wymowy w filmie! Zero wulgaryzmów. Pełno wyszukanych słów. Niezwykle oryginalne ujęcie tematu odwiecznych, niezmiennych od lat potrzeb i natury człowieka. Bez efekciarstwa i tandety, z odpowiednią dawką pikanterii. Bez zbędnego pazura, którego mógłby się ktoś spodziewać po zapowiedzi filmu. Jakże odmienne podejście - oryginalne i wbrew panującym, nudnym już trendom w komedii romantycznej.

Inteligentny, subtelny film kostiumowy z pieprzykiem. Czyżby stworzony przez... kobietę?! Brawa dla amerykańskiej reżyserki - Tani Wexler. Ktoś wreszcie nas rozśmiesza ale nie zniesmacza.

"Histeria w najostrzejszej formie wymaga zastosowania radykalnych sposobów" - oznajmia swojemu nowemu asystentowi doktor Robert Dalrymple. Od czasów panowania Wiktorii Hanowerskiej powstało wiele środków zapobiegających kobiecej histerii. Wynaleziono przeróżne ich formy i kształty. Nic jednak nie zastąpi kobiecie... prawdziwego mężczyzny. Nic nie zastąpi czułej i wiernej miłości. Czy jesteś ucieleśnieniem wiktorianskiej fallen woman, czy też anioła domu i strażnicy domowego ogniska, czy wyzwolonej idealistki - przed atakiem niespodziewanej, groźnej histerii uratuje Cię jedynie... "wspólna kołderka, która skrywa wiele tajemnic."

"Histeria... " - film dość przewidywalny w sferze fabularnej, a jednak uśmiałam się jak nigdy. I tylko szkoda, że Charlotte zakochała się w grzecznym doktorze Mortimerze. To Lord Edmund St. John - Smythe jako pierwszy dojrzał w niej "prawdziwy wulkan." Nie wiadomo jak potoczyłyby się ich losy, gdyby ten ekscentryczny i dystyngowany wynalzca nie był tak zaaferowany swoją pasją...

Małgorzata Ziewiecka