N A S Z   P A R T N E R

Wysokie stężenie obrzydzenia we krwi - refleksja po obejrzeniu filmu "Pod mocnym aniołem"

21.01.2014
|
Zaakceptuj marketing-cookies, aby oglądać filmy.
Wysokie stężenie obrzydzenia we krwi - refleksja po obejrzeniu filmu "Pod mocnym aniołem"

Wszechobecność alkoholu w naszym społeczeństwie jest obrzydliwie druzgocąca. Zawsze powtarzam, że wszystko jest dla człowieka, ale wszystko ma też swoje granice. Zatem w życiu każdego może przyjść taki moment, że to już nie my sięgamy po alkohol, ale alkohol sięga po nas. Umiera świadomość, umierają wszelkie zahamowania, a cierpią bliscy, cierpią ludzie.

Film ten nabiera dla mnie jeszcze głębszego i niestety ciągle świeżego dramatu w kontekście ostatnich tragedii na drodze spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców. Dlatego też, byłam mocno zniesmaczona reakcją publiczności wybuchającej śmiechem w momentach, kiedy łzy same cisnęły mi się do oczu. Tłumaczę sobie to tym, że być może zapisane jest to w naszej mentalności. Pijackie zachowania po prostu śmieszą. Alkohol po prosty bawi, rozluźnia. Odnoszę wrażenie, że spora część polskiego społeczeństwa nie ma jeszcze świadomości, jak ogromny jest to problem. Pewne sygnały docierają dopiero wtedy, gdy alkoholizm dotyka bliskich. Kiedy dotknie nas samych, także jest niezauważalny.

Trudno jest dojrzeć tę granicę między okazjonalnym piciem, a nałogiem być może dlatego, że w dzisiejszych czasach alkohol jest po prostu wszędzie. Pije się z każdego powodu - dlatego, że Polska przegrała mecz i dlatego, że (daj w końcu Boże!) wygrała. Pije się, aby uczcić sukces i aby zatopić porażkę. A kolorowe reklamy wołają do nas, oddziałują na percepcje... Całodobowe sklepy aż błyszczą butelkami wypełnionymi trunkami.

W takim świecie żyjemy i w taki świat wprowadza nas Wojciech Smarzowski, pokazując najbardziej intymne i obrzydliwe pijackie zachowania. Warto tu przypomnieć (a często się o tym zapomina), że scenariusz oparty jest na powieści Jerzego Pilcha pod tym samym tytułem. Książka otrzymała w 2001 roku Nagrodę Literacką NIKE.

Smarzowski w swoim, znanym już, stylu wprowadza na ekrany przestawicieli społeczeństwa - aktora, księdza, lekarza, policjanta, pisarz - ukazując, że alkoholizm może dotknąć każdego, bez względu na wiek, płeć, zajmowane stanowisko. Określenie "dotknąć" jest jednak nieadekwatne do twórczości Smarzowskiego, nazbyt eufemistyczne. Bohaterowie filmu "Pod mocnym aniołem" są bowiem uderzani (odurzani), poniewierani i szarpani przez nałóg. Rujnują sobie życia, rodziny, związki.

Oglądaniu filmu towarzyszy ciągłe obrzydzenie i mocne zniesmaczenie. Niejednokrotna chęć odwrócenia głowy od ekranu jest jednak adekwatna do reakcji całego społeczeństwa na przedstawiany problem. Niestety Smarzowskiemu nie można zarzucić przerysowania, nie można mu zarzucić nadużywania środków wyrazu dla lepszego efektu. Nie można, bo taka jest niestety rzeczywistość.

Myślę, że film z powodzeniem mógłby uchodzić za terapię dla "trzeźwiejących" alkoholików. Polecam wszystkim, którzy są gotowi zmierzyć się z tym problemem, poznać go od tej najohydniejszej podszewki. I nie jestem przekonana, czy ten film powinien być wyświetlany dla wszystkich. Naprawdę nie jest to śmieszne, kiedy pijany mężczyzna w wigilijny wieczór bije swoją żonę...

Karolina Mroczek

Film można oglądać od 17 stycznia na dużym ekranie. Więcej na stronie Heliosa